Kandyzowana skórka pomarańczowa

Zbliżają się święta, co nikogo oczywiście nie dziwi, ale wielu nastręcza sporo stresów. Ja w tym roku postanowiłam zadawać sobie pytanie, czy to co zamierzam zrobić jest konieczne? Czy ktokolwiek poza mną się z tego ucieszy? Czy mogę się bez tego obejść? Czy może to za mnie zrobić ktoś inny? Czy mogę kogoś poprosić o pomoc? I tak ujawniła się bardzo silna grupa życzliwych ludzi, dzięki którym dzień po dniu zrzucam pancerz żalu, zmęczenia i pretensji do świata, że mnie w tym domu uwięził.

I nie chodzi mi wcale o zaklęty i jakże popularny duet dom-dzieci. Ten rok dowalił mi z grubej rury różnymi doświadczeniami, z których kilka wiązało się z urlopem [sic!] macierzyńskim, który przerodził się w niekończące się L4, które przerodziło się w inne groźnie brzmiące glejty z ZUSu, że mi pracować nie wolno. Do tego dołączyła się mantra lekarzy, że dźwigać nie wolno, a próbowaliście nie dźwigać przy dwójce małych dzieci, trzecim piętrze bez windy i narastającym ciężarze żalu do życia? No właśnie, albo człowiek dźwignie, albo się zacznie wkurzać, że nie może, albo w końcu nauczy dziecko wchodzić do krzesełka do karmienia po stole i znów się wkurzy, bo dziecko te nowo zdobyte umiejętności skrzętnie wykorzysta w innych pomieszczeniach i w innych celach…

Ale Bogu dzięki odważyłam się poprosić o pomoc, która przyszła, rok się kończy, czas mija, zdrowie i forma wracają (już liczę tygodnie, a gdybym się uparła, to mogłabym już nawet liczyć dni!). Wracam za moment do pracy i praca wraca do mnie i bardzo dużo nadziei pokładam w 2017, choć może nie powinnam, bo presja nikomu nie służy, rokom także, a jeszcze wiele spraw trzeba rozsupłać ostrożnie i powoli, więc dobra passa i siła jeszcze będą bardzo potrzebne.

Ale najpierw święta. Wigilie będą dwie, nie trzy. Jedna będzie u mnie. Uszka kupię u pana z garmażerki, bo widziałam, że ma maleńkie. Uwielbiam lepić uszka, serio. ale w tym roku skreślam z listy co mogę. Ograniczę się do barszczu, o ile zdąży się zakiśić, śledzi i pierogów z kapustą i karpia jeszcze. Pierniczki już są. No może jeszcze keks, a może nie. A jeśli tak, to skórka pomarańczowa będzie potrzebna bardzo, bo kto widział keks bez skórki?

img_5187Kandyzowana skórka pomarańczowa

skórka z 4 pomarańczy

szklanka wody

szklanka cukru

W sieci znajdziecie mnóstwo przepisów na skórkę. Ja robię ją tak jak robi ją moja Mama i tym sposobem podzielę się z Wami.

  1. Obierając pomarańcze kilka razy się postarajcie: sparzcie skórkę, wyszorujcie owoce i obierzcie je ładnie.
  2. Obrane skórki włóżcie do słoika i zalejcie je wodą. Wodę trzeba zmieniać raz dziennie, a skórki można dorzucać w kolejnych dniach. Oczywiście jeśli zjadacie na raz cztery pomarańcze, to spoko – nie musicie robić rytuału z dokładania skórek w kolejnych dniach. Chodzi o to, że można to robić niespiesznie. Zmiana wody pomaga też pozbyć się chemii, której nie udało się Wam zmyć z owoców przed obraniem. Mam nadzieję, że pomaga.
  3. Tak więc wodę zlewacie i uzupełniacie świeżą. Jeśli mieszkacie w ciepłych domach słoik trzymajcie w lodówce, w przeciwnym przypadku wasze skórki ożyją, a tego nie chcemy.
  4. Gdy zbierzecie pożądaną ilość skórek przepłuczcie je raz jeszcze, a następnie pokrójcie je na paseczki. Ich grubość zależy od Waszej ambicji i fantazji. Serio.
  5. Następnie w garnku z grubym dnem zagotujcie syrop z cukru i wody i dorzućcie do niego skórki.
  6. Całość powinna pykać na wolnym ogniu przez mniej więcej 40 minut. Po tym czasie skórki zrobią się przeźroczyste. Jeśli nie macie tyle czasu możecie rozłożyć smażenie skórek na dwa dni – nic się im nie stanie.
  7. Po przesmażeniu przełóżcie skórki do słoika. Można je przechowywać bardzo długo, więc jeśli nie dacie rady zużyć ich podczas Bożego Narodzenia na Wielkanoc będą jak znalazł (pascha, mazurki, te sprawy).

img_5252

Jeśli jesteście szczególnymi fanami pomarańczy możecie podjadać skórki jak cukierki lub nawet pójść o krok dalej i zanurzyć je w rozpuszczonej czekoladzie. Może to dobry pomysł na jadalne prezenty dla bliskich? Syrop też można wykorzystać, na przykład jako dodatek do przedświątecznej herbaty. W ten sposób nic się nie marnuje, dobro wraca, win win, te sprawy. Bardzo lubię święta. Serio.

Dodaj komentarz