Santo Domingo 3. Barra Payán bez rezerwacji

Jeśli w Santo Domingo mielibyście zjeść tylko jedną rzecz, niech to będą kanapki serwowane w Barra Payán. Skąd to wiem? Anthony Bourdain mi powiedział, a ja mu po prostu wierzę. Barra Payán to lokal serwujący kanapki i soki. Barra Payán to lokal-instytucja.

IMG_6765

IMG_6754

IMG_6783

Pół wieku temu młody chłopak Juan Evangelista Frías Payán szedł sobie ulicą Santo Domingo, gdy nagle, na drzwiach mijanej restauracji zauważył kartkę z napisem “na sprzedaż”. Z właścicielem stargował cenę o połowę, pieniądze pożyczył. Za część wykupił lokal a za resztę kupił produkty na kanapki. Szybko zorientował się, że żeby móc spłacić dług musi pracować całą dobę. Po sześciu miesiącach wyszedł na swoje, a lokal działa do dziś i niewiele się w nim zmienia. Od czasu do czasu ściany dostają świeżą warstwę niebieskiej farby, a przy ladzie można spotkać cały przekrój społeczny Santo Domingo. W Barra Payán sprzedaje się około 2000 (tak, DWA TYSIĄCE) kanapek dziennie. Tylko kanapki i soki. Na wynos lub na miejscu. I nic więcej. Od 1962 roku tak samo i to się ceni. Cenią to klienci, którzy są w Barra Payán zawsze, przez całą dobę, siedem dni w tygodniu.

IMG_6789

W menu znajdziecie kanapki z prostymi dodatkami takimi jak sery, pomidor, sałata, kurczak, wieprzowina, które można łączyć w różne kombinacje. Kanapka Payán Especial to tamtejszy klasyk i trzeba przyznać, że jest to szczery kawałek porządnego jedzenia za uczciwe pieniądze. Kryją się w niej dwa, przyjemnie topiące się sery, jamon cocido, czyli szynka gotowana, a raczej konserwowa, wieprzowina i pomidor.

IMG_6777
Payan Especial
IMG_6772
Payan Club. Choć bardziej okazała, zdecydowanie ustępuje miejsca Payan Especial!

Do popicia można wybrać sok owocowy wyciskany na miejscu. Klasyk dominikański to Morir Soñando, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza “umrzeć śniąc”, a pod tą poetycką nazwą kryje się spienione połączenie skondensowanego, słodzonego mleka i soku pomarańczowego. Ja wybrałam sok z grejpfruta z mlekiem i, choć połączenie może brzmieć karkołomnie, był to zdecydowanie jeden z najlepszych napojów, jakie miałam okazję spróbować tym razem w Dominikanie (zaraz po soku z guanabany o którym możecie przeczytać tu: KLIK).

IMG_6797
W Barra Payan można też kupić robione na miejscu soki ze wszystkich dominikańskich owoców.

IMG_6756

Jeśli wybieracie się do Santo Domingo polecam wizytę w Barra Payán z całego serca. Ja obawiałam się, że sława mogła nieco przerosnąć zwykłe kanapki, jednak po raz kolejny okazało się, że szczere, normalne jedzenie broni się samo i nawet sława Anthonego Bourdaina nie jest w stanie mu zaszkodzić.

IMG_6801
Możecie też spotkać tam bardzo serdeczną obsługę, która wszystkie swoje zadania wykonuje z szybkością światła.

Barra Payán, Av. 30 de Marzo 140, Santo Domingo, Dominikana

Czynne całą dobę

Jeśli spodobał Ci się ten post, jeśli wywołał jakieś skojarzenia lub wspomnienia z Twoich podróży, będzie mi bardzo miło, jeśli podzielisz się nimi w komentarzach poniżej, lub na FB. Blogs feed on comments :)

O kanapce-symbolu Sao Paulo możecie przeczytać tu: KLIK!

7 komentarzy Dodaj własny

  1. Wolves On Road pisze:

    Wygląda przepysznie! :)

    Polubienie

    1. I wiecie co jest fajne? Że to nie jest tak, że idziecie do „miejsca z telewizji”, a tam juz jest dawno po czasie świetności i tylko odcinane są kupony. Nie-tam jest normalnie, autentycznie i bez zadęcia :)

      Polubione przez 1 osoba

  2. MarcelMA pisze:

    świetnie wygląda jedzenie, a jaka restauracja, tam to musi być klimat miejsca!

    Polubienie

  3. Marcin pisze:

    Bar był kilka razy zamykany, były „poróżnienia” z Urzędem Skarbowym, np. nie mieli kas fiskalnych. Ale stała klientela nie dała zamknąć swej kultowej instytucji. Ponoć, gdy umarła Emma Balaguer, siostra byłego „krypto-dyktatora” Joaquína Balaguera, zamawiano tam kanapki na czuwanie. Emma zmarła krótko po wizytacji Faro a Colón, czyli Latarni Kolumba, tego betonowego szkaradzieństwa we Wschodnim Santo Domingo. Mówi się, że dopadła ją słynna kolumbowa klątwa – „el fucú”.

    Ostatnim razem byłem w Barra ze swym znajomym z Santo. Pożyczył od matki nową terenówkę. Podjechaliśmy, ale nie mógł się tam zatrzymać. Mówię, że mu wysiądę, kupię co trzeba i dojdę do niego, gdy zaparkuje wyżej na Av 30 de Marzo, tam bliżej Av 27 de Febrero. Tak zrobiliśmy. Kiedy wróciłem z kanapkami i sokiem z lulo (mieli wtedy ten „narodowy”… kolumbijski owoc), zaczął się podśmiewać. O co chodzi, pytam. Wyjaśnia mi, że pod Barra zajeżdżają kolesie w naprawdę wypasionych gablotach, wypanienie, wylizani fafarafa, lecz nie zatrzymują się, nie idą sami do baru, bo im nie wypada. Ale wikt stamtąd uwielbiają! Co z tym zrobić? Ano „zatrudnić” któregoś z chłopaczków, biegających po ulicy, szukających jakiegokolwiek grosza. I taki młodzian przynosi „bossowi” sandwicze itp. Młodzian też łapie się na kanapkę, czy na jakieś dodatkowe peso. Ja odegrałem rolę takiego młodziana. To się przypomniało memu znajomemu. A kanapki, jak zawsze, świetne, choćby w klasycznym zestawie „Completo”.

    Barra Payán ma jakby „filię”, jaka oczywiście stażem i kultowością totalnie odstaje. Ale kanapki równe. Kilka razy już korzystałem, bo mieści się blisko chałupy mego drogiego Jorgego, Barra Payán Bella Vista przy Av. Rómulo Betancourt
    Saludos,
    Marcin

    Polubienie

    1. Dziękuję Ci za komentarz i potężną dawkę wiedzy! Jak się spotkamy kiedyś na wyspie, to wpraszam się na spacer! Ale chyba wezmę dyktafon, żeby niczego nie przeoczyć:) Saludos!

      Polubienie

  4. Marcin pisze:

    :) Pewnie, będziemy spacerować i „convensar”, z przyjemnością! :)
    A jeszcze mi się przypomniało, że do Barra Payán zaciągnąłem kiedyś taksówkarza Franciszka. Wspólny posiłek był częściową zapłatą za roboczogodziny, jakie przyszło mu wyrobić według mojego widzimisię w różnych rewir Santo Domingo. Potem chciałem wrócić piechotą w kierunku Palacio Nacional, lecz Franciszek się uparł, że mnie jeszcze odstawi, gdzie tam chcę, bo Av. 30 de Marzo może być niebezpieczna itd. Oczywiście, grubo przesadzał.
    Saludos!

    Polubienie

Dodaj komentarz