Przestój. Transfer. Wyprowadzka. Wyjazd.

Jestem, jestem – żyję i mam się nieźle. Powodem mojej nieobecności była, jak to zwykle bywa, praca. Kulinarnie ograniczałam się do bułek pizzówek i hektolitrów napojów energetyzujących różnych marek (obiecałam Pani Basi, że to napiszę: ). Raz udało nam się z Ewą pójść na jajecznicę – na śniadanie o…15:00…

Teraz projekt się skończył (jesteśmy na etapie, który ja nazywam zamiataniem), co wcale nie oznacza sielankowej jesieni przy garach :). Za niecałe dwa tygodnie wyruszamy z Mazurem w naszą minimalnie odwleczoną podróż poślubną. Podróż niebylejaką, długą, bez biletu powrotnego i bez rezerwacji w hotelach.

Na pierwszy ogień idzie Nowy Jork, który jest nam miastem znanym, dzięki czemu nie skaczemy od razu na główkę w podróżnicze wody. Traktujemy to trochę jak pierwszy obóz, przy zdobywaniu ośmiotysięcznika. Co będzie potem już, owszem wiadomo, ale nie do końca. Na razie nie będę Wam zdradzać szczegółów, no bo jaka byłaby przyjemność z dalszego śledzenia bloga? :)

Plan jest taki, żeby nie porzucać Lu is a foodie. Założymy nowy blog, dla rodziny, krewnych i znajomych królika oraz dla wszystkich chętnych i ciekawych naszych podróżniczo-amerykańskich losów. Nie mam jeszcze pomysłów na nazwę (bo, chłopaki, doslimonesporvafor.wordpress.com to nieco za długo, co?) więc chętnie poznam Wasze propozycje.

Przygotowania do podróży trwają. Papiery, zastrzyki, kompletowanie ekwipunku i uspokajanie rodziny – w toku. Ostatnie dni w pracy mieszamy z wyprowadzką z naszego cudownego, acz wynajmowanego mieszkania. Zamykamy życie w pudła. A może raczej ładujemy w nie wszystko, co wcale do życia nie jest niezbędnie potrzebne? W miarę pakowania okazuje się, że naprawdę wielu rzeczy można się pozbyć bez bólu. No ale nie bloga :)

Wracajcie do mnie, a w krótce także: wpadajcie do nas. I trzymajcie kciuki, żebyśmy czegoś Naprawdę Bardzo Ważnego nie spakowali na dno największego kartonu!

4 komentarze Dodaj własny

  1. cozerka pisze:

    Aaaaaaaaaaaaaaaa…..fantastycznie to brzmi. Oczami wyobrażani widzę bilety na szafkach, przewodniki na stoliku a wokoło pudła – ZOSTAJE/DO ODDANIA a potem to już tylko horyzont Was ogranicza :)

    Zgłaszam się jako ciekawa Waszych podróżniczo-amerykańskich losów i nie mogę się doczekać nowego bloga :)

    pozdrawiam

    Polubienie

    1. luisafoodie pisze:

      Hihi – dokładnie tak to wygląda. Stopiowo znikają szafy, półki – dzisiaj zabieram się za pakowanie kuchni :) Pozdrawiam!

      Polubienie

  2. ola pisze:

    udanej podróży, troszkę Wam zazdroszczę Nowego Jorku :) czekam na relację

    Polubienie

  3. New York, New York nananana:) Trzymam kciuki za Wasza podroz i oczekuje na relacje! Bon Voyage!!!

    Polubienie

Dodaj komentarz